Nie ma chyba tygodnia, w którym Kristen Stewart nie narzeka na swój los, który tak bardzo odmienił się po premierze pierwszej części Zmierzchu. 20-letnia aktorka stała się dzięki niemu rozpoznawalna na całym świecie, zarobiła mnóstwo pieniędzy i dostała możliwość grania w innych, ambitniejszych produkcjach. Mimo to największą bolączką Amerykanki jest fakt, iż fani sagi o wampirach otaczają ją niemal kultem. Stewart wyraźnie sobie z tym nie radzi (zobacz: Kristen do fanów: "Wynocha z mojego życia!")
W osatatnim wywiadzie stwierdziła, że spotkania z wielbicielami rodziny Cullenów są dla niej tak stresujące, że powinna mieć... "przeszczep twarzy"! Tak, naprawdę powinniście jej współczuć.
Dostaję wiele rad w stylu: po prostu idź i zagraj swoją rolę, uśmiechaj się, rozmawiaj z nimi, o czym tylko chcą - żali się Kristen. I naprawdę, starałam się tak robić, ale... nie daję rady. Chyba powinnam mieć jakiś przeszczep twarzy, albo coś. To bardzo dziwne.
Tak, to dość dziwne, że aktorka nie potrafi przemóc się podczas spotkań z ludźmi, dzięki obsesji których stała się gwiazdą. Z drugiej strony jednak patrząc na umiejętności aktorskie Stewart pomysł z "przeszczepem twarzy" aż tak bardzo nas nie dziwi.