Wraz ze zbliżającą się pierwszą rocznicą śmierci Michaela Jacksona w mediach coraz głośniej mówi się o konieczności postawienia ludzi odpowiedzialnych za nią przed sądem. Nadal pojawiają się głosy, że śmierć piosenkarza nie była przypadkowa. Leonard Rowe, były doradca finansowy gwiazdora, powiedział dziennikarzom, że Michael nieraz mówił, że boi się o własne życie, bo ktoś czyha na jego fortunę.
Michael zawsze czuł, że zostanie zamordowany dla swojego katalogu piosenek – wspomina finansista. Gdy mi o tym mówił, nie zwracałem na to uwagi. Ostatnie wydarzenia sprawiły jednak, że coraz częściej o tym myślę. Jego katalog muzyczny jest niezwykle wartościowy. Ludzie o nim marzyli. Michael nieraz mi powtarzał, że nigdy go nie sprzeda, nieważne w jakiej sytuacji finansowej by się znalazł. Zachował go dla swoich dzieci. Wszyscy wiedzieli, że jego imperium było warte miliardy dolarów. Michael był więcej wart martwy, niż żywy. Mam nadzieję, że każdy, kto jest odpowiedzialny za jego śmierć, za to odpowie.
Rowe, tak jak niedawno ojciec piosenkarza, oskarżył promotora trasy This is It o wykorzystanie Michaela i zorganizowanie 50 koncertów, których ten nie dałby rady zagrać.
Ten kontrakt był jak broń przystawiona do jego skroni. Wiedzieli, w jakim jest stanie, wiedzieli, że jest uzależniony od leków i ma problemy finansowe. Wykorzystali to w najbardziej podły sposób.
Co najgorsze, życzenie Michaela, aby prawa do jego piosenek pozostały w rękach trójki dzieci, nie zostało uszanowane. Tuż po jego śmierci cały katalog muzyczny wraz z niewydanymi utworami został sprzedany wytwórni Sony Music za 250 milionów dolarów. Pierwsza pośmiertna płyta gwiazdora, na której znajdą się nigdy wcześniej nie publikowane piosenki, ma trafić do sklepów jeszcze w listopadzie.