Każda z kobiet wie, że wizyta u fryzjera może zająć sporo czasu. Jednak która z Was spędziła na fotelu... dziewięć godzin? Taką sesję zafundowała sobie niedawno Miley Cyrus, która podczas wizyty w Nowym Jorku wybrała się do jednego z tamtejszych salonów. Gwiazdka Disneya przygotowywała się do występu w kilku programach telewizyjnych, nic więc dziwnego, że chciała wyglądać perfekcyjnie. Co jednak robiła tam przez tyle czasu? Bawiła się swoim nowym i-Padem...
Do salonu wchodziła rano, w jednej ręce trzymając kawę, w drugiej mocno ściskając swój nowy gadżet. Jak twierdzą osoby cytowane przez brytyjski Daily Mail, nie rozstawała się z nim ani na chwilę.
Bateria wystarcza na jakieś 10 godzin, czyli prawie tyle, ile potrzebne było na zmianę fryzury Miley - mówi jeden z nich. Oglądała filmy, sprawdzała pocztę i rozmawiała z przyjaciółmi.
Niestety, tłumom fanów Cyrus nie było dane zobaczyć owoców ciężkiej pracy stylisów - wychodząc już późnym wieczorem ze studia, 17-latka narzuciła na głowę sweter i szybko uciekła do auta. Następnego dnia pokazała się tuż przed nagraniem programu Late Show with David Latterman. Zauważyliście jakieś znaczące zmiany?