Nowa menedżerka Edyty Górniak, Maja Sablewska, oskarżana przez Dodę o "wylizywanie jej tyłka" postanowiła zaatakować na łamach Wprostu byłego męża swojej klientki. Twierdzi, że to przez niego, a nie niezrównoważenie emocjonalne Edyty, jej kariera podupadła, a aspirujący menedżer gwiazd po prostu nie sprawdził się na tym stanowisku.
- Przygotowując się przeanalizowałam 7 lat pracy z jej poprzednim menedżerem i pomyślałam sobie: "Cholera, tyle lat, a zero efektów." Niby było "Jak oni śpiewają", ale nie wyniknęło z tego nic konstruktywnego. Zastanawiałam się, z czego to wynika. Czy to Edycie czegoś brakuje, czy miała złego menedżera? Okazało się, że to drugie.
- Jakie błędy popełnił Dariusz Krupa?
- Przede wszystkim ograniczał Edytę. Blokował jej kontakty z mediami, chociaż wcale tego nie chciała. Przez 7 lat ich współpracy Edyta nie doczekała się strony internetowej. Nagrała jedną średnią płytę i wydała jeden singiel. Mówiąc szczerze, słaby wynik. Jeśli Darek sobie nie radził - a myślę, że wiedział, że sobie nie radzi - to powinien był zrezygnować i przekazać te obowiązki profesjonaliście. Edyta też nie jest bez winy, bo na tamtym etapie nie powinna była powierzać swojej kariery osobie bez doświadczenia.
Jak sądzicie, rzeczywiście całą winę można zrzucić na niego? Czy to były mąż zmarnował siedem lat kariery (i w domyśle: życia) Górniak? Przypomnijmy kilka obrazków, które zostały w pamięci po ich wspólnej działalności: