Zawsze zastanawialiśmy się, skąd się biorą tacy ludzie... Nowa "gwiazda" polskiego show-biznesu, najświeższy narzeczony Jolanty Rutowicz, który oświadczył się jej w Rozmowach w toku, powinien własnie świętować zakończenie roku szkolnego. Okazuje się, że ambitny Mateusz Osiecki owszem, świętuje - ale raczej zakończenie edukacji. Jak twierdzą jego znajomi, w piątek pojawił się na rozdaniu świadectw. Nie musiał, bo promocji do następnej klasy nie dostał. Wpadł, żeby pochwalić się, że wystąpi w reality-show z Jolą.
Ku zaskoczeniu szkolna gwiazdka, czyli Osiecki**, pojawił się w szkole, aby odebrać swoje świadectwo**_ - opisuje osoba z jego klasy. _Niestety, nie miał się czym pochwalić, bo z góry na dół na świadectwie ma nieklasyfikowania. Mimo to był z siebie dumny, bo, jak twierdził "ten papierek nie jest mu potrzebny, bo ma ambitniejsze plany niż siedzenie w szkole". Gdy nauczycielka dała mu świadectwo, powiedział "żegnam i do zobaczenie za parę miesięcy w czwórce".
Chodziło mu pewnie o stacje telewizyjną TV4, która wyemituje program Wyjątkowi, w którym "zadebiutuje". W tym wypadku nie wypada się już chyba nawet śmiać. To przykre, że pozory sławy i "gwiazdorstwa" robią ludziom taki kocioł w głowie. Przecież nawet Jola nie ma szans na wyżycie z bycia znaną, a co dopiero on...