Michael Jackson przez lata tłumaczył się ze swojego koloru skóry. Piosenkarz, który karierę zaczynał jako czarnoskóry chłopiec z szerokim nosem, pod koniec swojego życia był białym, chorobliwie chudym mężczyzną z drobnym, zniszczonym licznymi operacjami plastycznymi nosem. Sam gwiazdor tłumaczył, że od dziecka cierpi na rzadką chorobę - bielactwo, które objawia się właśnie wybielaniem się powłok ciała. Jednocześnie odpierał zarzuty, według których poddał się niezliczonym zabiegom, które miały leczyć kompleksy i podwyższać jego samoocenę. Sądząc po wynikach sekcji zwłok, głównie zrujnowały jego zdrowie. (Zobacz: SZOKUJĄCE WYNIKI AUTOPSJI JACKSONA! "Jego ciało było w strasznym stanie")
Teraz amerykańskie media spekulują, że najstarszy syn Michaela, Prince Michael I, również choruje na bielactwo. Dowodem mają być zdjęcia z wakacji, na które dzieci gwiazdora wyjechały na jedną z hawajskich wysp. Widać na nich, że chłopiec ma pod pachami dużo jaśniejsze od reszty karnacji plamy. Może to być jeden z objawów tej choroby. Z drugiej strony mogłby to być objaw zwykłego poparzenia słońcem, które często skończy się schodzeniem skóry. Zwolennicy tej pierwszej teorii twierdzą, że to ostatecznie potwierdza, iż ojcem Prince'a jest bez wątpienia Michael.
Mamy nadzieję, że 12-latek, przebywający wraz z rodzeństwem pod opieką babci, Katherinie, będzie miał szczęśliwsze niż ojciec dzieciństwo, a co za tym idzie - dorosłość. Niezależnie od tego, czy choruje na bielactwo, czy nie.