Niedawno minął rok od przedwczesnej i niespodziewanej śmierci Michaela Jacksona. Przez ten czas media prześcigały się w hipotezach na temat tego, kto jest za nią odpowiedzialny. Antybohaterem stał się oczywiście doktor Conrad Murray, któremu postawiono już zarzuty. Przy okazji na światło dzienne wyszły wszystkie zaszłości w rodzinie Jacksonów - przypomnijmy, że piosenkarz wydziedziczył całe swoje liczne rodzeństwo oraz ojca-tyrana, który uczynił z jego dzieciństwa piekło. Jedynymi spadkobiercami uczynił trójkę swoich dzieci oraz matkę Katherine, która stała się jednocześnie prawną opiekunką Prince'a, Paris i Blanketa.
Nie można jednak powiedzieć, że bracia i siostry Jacko nie "skorzystali" na jego śmierci. LaToya i Janet szykują płyty, przedsiębiorczy ojciec zakłada muzeum, a bracia bardzo chętnie opowiadają o tym, jak bardzo tęsknią za Michaelem. Tym razem postanowił wypowiedzieć się 55-letni Jermaine.
Nigdy nie zapomnimy o tym, co się stało, ale uczymy się z tym żyć - wyznał w ostatnim wywiadzie. Żyć z tym, że Mike'a już z nami nie ma. Jego duch jest nadal żywy, w pewnym sensie nadal jest tu znami. Czuję jego obecność każdego dnia.
Tak, ten "żywy duch" przekłada się bardzo wymiernie na korzyści finansowe. Ciekawe, jak długo Jacksonom uda się podtrzymywać zainteresowanie tragicznie zmarłym bratem. Szczególnie, kiedy okazało się, że martwy jest warty więcej, niż żywy...