Amy Winehouse do tej pory gustowała głównie w narkomanach i alkoholikach. Okazuje się, że gwiazda leci nie tylko na niedomytych muzyków, ale także na księcia Harry’ego. Piosenkarka jest platonicznie zakochana w młodszym synu Diany. Kolekcjonuje drogą porcelanę z podobizną księcia Walii, plakaty, zdjęcia Harry’ego i ostatnio zamówiła u projektanta tatuaży wzór na cześć członka rodziny królewskiej.
W niedzielę Winehouse pojawiła się na koncercie charytatywnym z udziałem Jaya-Z. Na widowni znajdował się także książę Harry. Amy kilkakrotnie próbowała przedrzeć się przez mur ochroniarzy otaczający jej idola.
Machała rękami. Krzyczała: "Harry! Harry! To ja kochanie! Jak się masz?" Nie dawała nam spokoju, co chwilę próbowała zwrócić uwagę księcia i twierdziła, że doskonale się znają – wspomina jeden z ochroniarzy. _**Posyłała mu buziaki i ściągała bluzkę.**_
W końcu do akcji wkroczył organizator imprezy, który osobiście poprosił Amy, żeby się uspokoiła. Oczywiście Winehouse nie zamierzała posłuchać dobrej rady. Z czasem jej zachowanie stało się jeszcze bardziej agresywne. Nie obchodziło jej to, że jej wrzaski przeszkadzają widzom.
W końcu ochrona wyrzuciła ją z terenu Hyde Parku i organizatorzy imprezy zapowiedzieli, że już nigdy nie wpuszczą jej na żaden ze swoich koncertów.