Kasia Cerekwicka postanowiła po raz kolejny opowiedzieć publicznie o swoich problemach z mężczyznami. Na łamach Gali potwierdza, że jej ostatni związek się rozpadł i że to jej facet, Leszek, zostawił ją. Dlaczego? Wyjaśnia to ze szczegółami:
- Miałam w życiu tylko dwa ważne związki. Jeden pięcioletni, narzeczeński, zabiła nas odległość - zaczyna.
- A ten drugi?
- Nie ja podjęłam decyzję o jego zakończeniu. (...) My artystki mamy pewien problem z tym, że na początku jesteśmy dla mężczyzn czymś w rodzaju trofeum. Kręci ich nasza rozpoznawalność, niezależność i to, że mamy własne osiągnięcia. Jednak prawdziwe życie jest w domu, na co dzień. I nagle okazuje się, że moja praca zaczyna przeszkadzać. Zaskoczeni odkrywają drugą stronę tego medalu. Nie będę co chwila rodziła dziecka, bo facet tak chce.
Kasia postanowiła skorzystać z okazji i poniżyć trochę swojego byłego. Zemsta smakuje w końcu najlepiej, gdy przeczyta ją pół Polski:
Czasami mam poczucie, że całe życie spotykam mężczyzn słabych. Na początku bardzo mi imponują taką siłą, pewnego rodzaju arogancją, pewnością siebie, przebojowością, którą ja odczytuję jako ich silną osobowość, ale potem okazuje się, że to tylko fasada. (...) Do tej pory bycie z mężczyzną nie dawało mi takiego poczucia stabilizacji, takiej pewności psychicznej i podpory. Pomimo że bardzo kochałam, gdzieś podświadomie, instynktownie czułam, że jak coś się stanie, nie będę mogła na nich liczyć. Mój największy lęk dotyczy decyzji o małżeństwie, o narodzinach dziecka. Strasznie się boję, że zdecyduję się na dziecko, a potem zostanę z nim sama. Chciałabym mieć kogoś, na kim mogłabym polegać, nawet gdybyśmy się rozstali. Żeby to był prawdziwy mężczyzna, a nie troczki od kalesonów.
Jak czulibyście się, gdyby były partner tak Was ocenił w wywiadzie w Gali? Może gdyby Kasia nie wyrzuciła pierwszego pierścionka zaręczynowego za okno, skończyłoby się jednak nieco lepiej. To nie mógł być dobry znak...