Kilka dni temu podano do publicznej informacji, że do czasu zakończenia procesu, jaki Weronika Rosati wytoczyła Andrzejowi Żuławskiemu, zakazano publikacji jego książki Nocnik. To pierwszy tak drastyczny przypadek od 1989 roku, w którym zastosowano tego typu środek prawny. Nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się pierwsza rozprawa.
Sam Żuławski nadal twierdzi, że pozew Rosati jest bezpodstawny i że to ona chce zobaczyć w "Esterce" samą siebie. Przypomnijmy, że jeszcze niedawno zapewniał, iż niezależnie od wyroku sądu nie zapłaci jej ewentualnego odszkodowania. Teraz w rozmowie z Gazetą Wyborczą zapewnia, że nikoogo nie obraził:
- W tej książce fikcja nakłada się na rzeczywistość, choć nie ma w niej słowa nieprawdy - mówi reżyser i dodaje, że jest to normalny sposób tworzenia powieści, którego przykładów dużo jest w światowej literaturze. Opisani są ludzie, częściowo z życia, częściowo z fikcji. Budując 650-stronicową książkę, nie można jej puścić bez zamysłu, jak wodę z kranu. Książka musi mieć konstrukcję, a polega ona na tym, że starszy pan zatrzaśnięty w domu pod Warszawą wpada w sidła młodej, bardzo zepsutej osóbki. Podobną konstrukcję możemy znaleźć w wielu innych książkach, np. w "Lolicie" Nabokova. Ja tego nie wymyśliłem.
- Jak pan zareagował na zakaz rozpowszechniania pańskiej książki? - pyta dziennikarz.
- Proces sądowy w tej sprawie jest pozbawiony sensu, bo aby dowieść, że w książce jest mowa o pannie Rosati i jej rodzinie, trzeba udowodnić, że to, co o nich napisałem, to wszystko prawda. A jeżeli sąd uznałby to za prawdę, to powinni chodzić w workach na głowie i chować się ze wstydu.
Jednocześnie Żuławski stawia się w roli obrońcy wolności słowa:
- W książce nie ma słowa nieprawdy. Jeżeli ktokolwiek dopatruje się w jej fabularnych postaciach zbieżności z własnym życiem, to tylko potwierdza wiarygodność książki. Chciałbym, by ta dyskusja przeniosła się ze sfery tabloidów w sferę dyskusji o wolności słowa, swobodzie pisania, wartości niekłamania. A są to dla mnie wartości nadrzędne absolutnie.
Rzeczywiście uważacie, że to kompromitujące dla Weroniki, że pozywając Żuławskiego przyznała, że napisał o niej? I czy dzięki temu procesowi książka stanie się bestsellerem?