W 2007 roku Mel Gibson oficjalnie zarejestrował własny kościół, którego doktryna była oparta głównie na Starym Testamencie oraz traktacie religijnym z XVI wieku. Tak - antysemita założył kościół wyznający wiarę w Stary Testament... Kobiety należące do organizacji zmuszano do noszenia chusty na włosach oraz zakrywające całe ciało długiej sukni. Sekta nie została uznana przez Kościół Katolicki, zaś podporządkowani gwiazdorowi wierni nie podporządkowali się zwierzchnictwu papieża.
Na wzgórzach Hollywood Gibson wybudował siedzibę sekty wartą 10 milionów dolarów i w ciągu zaledwie 12 miesięcy sprawił, że majątek jego kościoła oszacowano na 32 miliony. "Kościół" aktora działał prężnie przez ostatnie trzy lata zjednując mu wiernych. Po ujawnieniu nagrania, w którym Mel grozi śmiercią byłej kochance i własnemu dziecku stracił niestety odrobinę na wiarygodności. W wyniku skandalu sekta została oficjalnie rozwiązana, a większość wiernych czuje się oszukana. Jak to zwykle bywa z członkami sekt i kościołów.
Jeśli dziewczyna lub dorosła kobieta została przyłapana na noszeniu spodni, musiała odbyć pokutę. Wybaczyć ostatecznie mógł jej tylko Gibson – wyznała dziennikarzom jedna z byłych członkiń kościoła. Nieustannie kwestionował wierność każdej kobiety. Oskarżał nas o zdrady. Jak mogłam dać się tak traktować?!
Nadal jednak istnieją są wyznawcy Gibsona, którzy twierdzą, że aktor jest niewinny. Za sprowadzenie go na złą drogę i odejście od rodziny oskarżają... Oksanę Grigorievę. Z obawy przed atakami sekty policja zamknęła wszystkie jej ośrodki i przydzieliła dodatkowa ochronę byłej partnerce gwiazdora.
Ludzie nie przestają nas zadziwiać. W XXI wieku wierzyć w kosmitów Toma Cruise'a, w Mela Gibsona?