Po trzech latach sportowej emerytury Przemysław Saleta postanowił wrócić na ring i zmierzyć się ze swoim największym wrogiem Marcinem Najmanem. Zdecydował się tylko na jednorazowy występ i nie zamierza w pełni wracać do zawodowstwa. Powodem jest wiek, co sam przyznaje: Mam 42 lata, więc umówmy się, że na jedną walkę mogę sobie pozwolić, ale na cały ich szereg już nie. W rozmowie z serwisem ringpolska.pl pięściarz, którego kariera już niebawem zostanie zekranizowana, nie ukrywa, że gardzi swoim przeciwnikiem:
Po pierwsze tutaj nie ma nienawiści, ja po prostu Marcina nie szanuję jako człowieka i uważam, że nie zrobił nic w sporcie i tak naprawdę uważam, że Marcin Najman jest wielkim przekleństwem boksu zawodowego. Wiele osób, patrzy na niego i myśli sobie: "To jest pięściarz zawodowy", a prawda jest taka, że on niewiele ma wspólnego z prawdziwym boksem zawodowym, z chłopakami, którzy naprawdę ciężko trenują.
Marcin Najman nastawił się na karierę w tabloidach i wymyślił sobie taki myk, że będzie sportowcem zawodowym – dodaje Saleta. To jest dokładnie tak, jak powiedział zawodnik MMA Krzysiek Kułak: Najman kiedyś udawał zawodowego boksera, teraz udaje zawodnika MMA.
Ja z Marcinem tak na poważnie to nigdy nie sparowałem. On nie był zdolny do tego, by sparować więcej niż dwie rundy. To były takie sparingi, gdzie ja nie zadawałem mu ciosów w głowę, tylko koncentrowałem się na korpusie. Zwykle już po drugiej rundzie wątrobę zasłaniał kolanem.
Chciałbym, żeby Marcin poczuł, co to znaczy cierpieć w ringu i mam nadzieję, że on pokaże charakter, bo na tym też polega piękno sportów walki, że nawet jak boli, to walczy się dalej i próbuje się wygrać. U niego odwaga jest na pokaz, a gdy wchodzi do ringu jest przerażony. I to nie jest moje podejrzenie, ja to po prostu wiem.
To, że Najman odpowie Salecie, jest pewne. Pytanie czy ma szansę wygrać z nim na ringu... Jak myślicie?