Sandra Bullock ma więcej problemów niż mąż zdradzający ją z wytatuowanymi nazistkami. Od wielu lat śledzi ją groźny i nieobliczalny psychofan. W 2003 roku aktorka wystąpiła do sądu o zakaz zbliżania się do niej dla Thomasa Jamesa Weldona. Sąd przychylił się do jej prośby i wydał taką decyzję. Na sześć lat. Wygasła ona w zeszłym roku.
Weldon zgłosił się dobrowolnie do szpitala psychiatrycznego w Tennessee. Wyszedł z niego, ale w zeszłym miesiącu trafił do szpitala w Wyoming, gdzie skarżył się na niepokój i problemy ze snem. Powiedział również, że jest w drodze z Tennessee, żeby spotkać aktorkę w jej położonym nieopodal domu. Przyznał, że zrezygnował z brania leków i kontaktuje się z Sandrą... telepatycznie. W 2006 roku aktorka pozwała stan Tennessee twierdząc, że ten naraził ją na niebezpieczeństwo nie informując jej o tym, że Weldon opuścił szpital.
Prawnik Bullock, Ed McPhearson, złożył wniosek do sądu o ponowne wydanie zakazu zbliżania się dla chorego psychicznie fana aktorki. W ciągu ostatnich kilku lat gwiazda otrzymała setki e-maili i faxów od Weldona. Przesłuchanie w sprawie wydania zakazu zbliżania się na kolejne trzy lata (dlaczego nie dożywotniego?) ma się dobyć 6 sierpnia. Aktorce zależy, aby sąd zabronił psychofanowi zbliżania się do niej i jej syna.