Nie, jednak nie Tadeusza Głażewskiego. Te rany są chyba nadal zbyt świeże. Ale Liszowska rozumie znacznie wyrażenia "rozstać się w przyjaźni".
Wprawdzie jej rozstanie z Robertem Rozmusem na początku tak nie wyglądało, ale widocznie już sobie wszystko wybaczyli. Byli parą kilka lat temu, a od tego czasu każde z nich zdążyło zaliczyć kolejne związki, Rozmus nawet się ożenił z zamożną właścicielką salonu kosmetycznego. To podobno szczególnie zabolało Joasię - jej zdaniem zbyt szybko się po niej pocieszył.
Czas (i nowy narzeczony) wyleczył jednak rany i cokolwiek ich poróżniło, poszło już w zapomnienie. Jak donosi Fakt, powołując się na znajomego aktorki, Liszowska zaprosiła swojego byłego chłopaka na ślub i wesele ze szwedzkim milionerem.
Podobno własne zamążpójście nastroiło ją życzliwie do świata i ludzi i postanowiła podzielić się swoim szczęściem także z byłym facetem. Albo, co równie prawdopodobne, zaprosiła go, by na własne oczy przekonał się, że trafiła jej się znacznie lepsza partia niż jemu...