Artur Boruc, który po pięciu latach grania w barwach Celtic Glasgow przeszedł do włoskiej Fiorentiny, nadal pozostaje w centrum zainteresowania mediów na Wyspach. Bramkarz szkockiego klubu wsławił się przede wszystkim swoim życiem osobistym: zdradzał żonę, zostawił ją i syna dla młodej kochanki, Sary Mannei, która niedługo urodzi jego drugie dziecko. Okazuje się jednak, że Boruc nie był wierny również Sarze. Tak przynajmniej twierdzą informatorzy cytowani przez brytyjski News Of The World.
Według tabloidu piłkarz miał od początku czerwca wysyłać SMS-y do niezidentyfikowanej kobiety. Wiadomości były pełne erotycznych tekstów i zdjęć. Wszystko odbywało się za plecami Mannei, która obecnie przebywa w Polsce, aby spokojnie urodzić dziecko. Chcący pozostać anonimowym przyjaciel Boruca twierdzi jednak, że do niczego więcej nie doszło:
To nie jest najlepszy czas, aby taka afera ujrzała światło dzienne - mówi, mając na myśli przejście Artura do Fiorentiny, gdzie prawdopodobnie będzie grzał ławę. Był po prostu głupi. Zachował się nieodpowiedzialnie, ale ta kobieta chciała w ten sposób wpłynąć na niego i ugrać na tym kontakcie coś dla siebie. A on nawet nie pamięta, co do niej pisał. Bardzo mocno z nim flirtowała, ale Artur się z nią tylko przekomarzał.
Boruc wie, że przekroczył granicę, ale do niczego nie doszło! - zapewnia jego kolega. Nigdy się nie spotkali, a w tej chwili zerwał z tą kobietą kontakt.
Wszystko działo się, kiedy Sara była już w Polsce, a Boruc jeszcze w Glasgow, gdzie mieszka kobieta, z którą SMS-ował... Jak myślicie, czy na pewno skończyło się tylko na "niewinnych" wiadomościach? Jakoś trudno nam w to uwierzyć.