Nie cichną kontrowersje wokół książki Andrzeja Żuławskiego, Nocnik, w której podobno opisuje swój związek z młodszą od niego o kilkadziesiąt lat Weroniką Rosati. Sama zainteresowana twierdzi, że to ona jest pierwowzorem postaci Esterki, bo aby dojść swoich praw w sądzie musi udowodnić, że tak właśnie jest. Jak na razie ma już na swoim koncie pierwszy sukces - sąd zakazał publikacji powieści do czasu dowiedzenia, że chodzi o nią.
W nowym wywiadzie dla Przekroju reżyser znów broni swoich racji, tym razem wyjątkowo ostro i zdecydowanie. Zdradza również pikantne szczegóły swojego romansu z aktorką. Mówi o tym, że dobrze wiedziała, co znajdzie się w jego książce.
Kiedy książka już miała się okazać, panna Rosati wyraziła wolę wyjścia za mnie mąż! - mówi Żuławski. I wtedy miałem do wyboru: albo książka się pojawi i nastąpi katastrofa w sferze uczuć, albo książkę wstrzymuję, bo bardziej zależy mi na niej (...) Powiedziałem jej, o czym jest książka, długo o tym rozmawialiśmy, i stwierdziłem, że to coś w rodzaju sprawdzianu, czy ona jest w stanie po raz pierwszy w życiu wyjść ponad to wszystko**.**
Nie wiemy, czy dobrze zrozumieliśmy: Wera chciała wyjść za mąż za starca tylko po to, aby nie publikował kompromitującej ją książki...? Jeżeli to prawda, gratulujemy.
Żuławski ponadto dowodzi, że wszystko, co znalazło się w powieści, jest prawdziwe. To miła odmiana, bo jeszcze do niedawna zastrzegał, że wszelkie podobieństwa są przypadkowe. To była jego linia obrony.
Ten stary człowiek wdaje się w historię z młodą, bardzo zepsutą osóbką. On nadziewa się wręcz na coś, co jest notorycznie złe, kłamliwe i rozbuchane erotycznie w stopniu niebywałym. I ona go nie porzuca, ale odchodzi i wraca cztery czy pięć razy, co podaję z datami w "Nocniku". Więc to nie jest tak, że głupi starzec zakochał się, choć nie powinien, potem dostał w dupę i teraz się mści.
Jednak plany matrymonialne Rosati względem 70-letniego reżysera to jeszcze nie koniec. On sam twierdzi, że... kochał Weronikę.
Nie byłoby aż tak wiele goryczy i żalu, gdyby odpowiedź nie brzmiała: tak, kochałem ją.
Cóż, piękne wyznanie. Tuż obok tego o "szmacie, w którą spuszczały się hollywoodzkie chuje".
Weronika, w jaką relację weszłaś z tym starym człowiekiem? Co to za syf?