Roman Polański dopiero, co został zwolniony z luksusowego aresztu domowego, a w mediach pojawiła się informacja o jego kolejnej ofierze. Była modelka, Edith Michelle Vogelhut, po 36 latach milczenia postanowiła wyznać, że reżyser ją zgwałcił. Do wymuszonego aktu seksualnego doszło na... imprezie u Jacka Nicholsona. Czyli dokładnie w tym samym domu, w którym Polański zgwałcił w odbyt 13-letnią Samanthą Geiger.
Modelka miała 26 lat, kiedy, jak twierdzi, Polański siłą zmusił ją do stosunku. Z zeznań, które Edith złożyła dwa dni temu w prokuraturze w Los Angeles, wynika, że reżyser... przykuł ją do łóżka kajdankami i kilkukrotnie zgwałcił analnie! Ból sprawił, że straciła przytomność i obudziła się dopiero następnego dnia!
Obecnie 77-letnia Vogelhut przez lata nie miała odwagi przyznać się, że została zgwałcona. Dopiero gdy sąd w Szwajcarii postanowił puścić wesołego Romka wolno, uznała, że musi działać. Prawnik Polańskiego zaprzeczył oczywiście wszelkim zeznaniom byłej modelki i ogłosił, że oskarżenia "zostały zmyślone, aby oczernić jego klienta". W odpowiedzi Vogelhut stwierdziła, że reżyser zgwałcił więcej niż trzy kobiety i że ma zamiar to udowodnić.
Jeżeli mówi prawdę, miejmy nadzieję, że w końcu będzie miał odwagę stanąć przed sądem. Ciekawe, co na to polscy przyjaciele Romana. Czy ten człowiek na pewno byłby tak ulgowo traktowany, gdyby nie kręcił dobrych filmów? Warto aż tak się wzruszać jego losem?
Przypomnijmy: "Polański jest w środku rozdygotanym chłopcem!"