Szambo wybiło. Wywiad Andrzeja Żuławskiego w Przekroju poza wyznaniem miłości Weronice Rosati i informacji, że chciała wyjść za niego za mąż (zobacz: Żuławski: KOCHAŁEM WERONIKĘ! Chciała WZIĄĆ ZE MNĄ ŚLUB!), obfituje w mało sympatyczne opisy Esterki, postaci, która jak twierdzi Żuławski oraz sama Weronika z rodziną, jest wzorowana na jej osobie.
- Pisanie o "ssaniu chujów zaległych", czym trudni się Esterka... - mówi dziennikarz.
- Która potrafi nawet analizować ich smaki i zastanawiać się nad różnicami! Bo Esterka nie jest postacią jednoznaczną - broni jej. Z jednej strony jest mocno nadpsuta, ale znajdziesz też w książce wielki panegiryk na cześć jej inteligencji. Niestety, używa tego, w co ją Pan Bóg wyposażył, do bardzo niewłaściwego celu.
- Panią Rosati widziałem w życiu dwa razy - wspomina. Raz, jak się szarpała z córką na ulicy, po tym jak ją tam odwiozłem, a drugi raz tutaj, u mnie, kiedy przyjechała po manele córki, kiedy ją wyprowadzali. Wtedy też widziałem pana Rosatiego, który eskortował mamcię zbierającą po domu rzeczy córki.
- Jak wyglądało to spotkanie?
- Sądząc po minach, obaj byliśmy zażenowani.
Skoro taka scenka miała miejsce, wszystko staje się jasne... Andrzej ostrzega też rodzinę Rosatich, że "jak tak dalej pójdzie", to opowie całą prawdę o ich córce. Czyli rozumiemy, że są jeszcze jakieś gorsze fragmenty, które w trosce o nią przemilczał...
Co za bagno. Obawiamy się, że patrząc na Weronikę już zawsze będziemy widzieli tego dziwnego, starego człowieka i jego obleśne opowieści.