W najnowszym wywiadzie, którego Kristen Stewart udzieliła amerykańskiej gazecie, tradycji stało się zadość. Gwiazda sagi Zmierzch oczywiście narzeka na swoją oszałamiającą popularność i ogromny sukces filmów o wampirach. Tym razem prócz zwyczajowego użalania się nad swoją błyskawiczną karierą Stewart przyznaje także, że nie tylko fani stanowią dla niej problem. Wiele problemów sprawiają jej także panujące w Hollywood zwyczaje i nadal obecna tam dyskryminacja kobiet.
Właściwie bycie sobą w Hollywood, jeśli jesteś kobietą, jest niemożliwe. Facetom jest o wiele prościej. Nikt aż tak się im nie przygląda i nie ocenia tak krytycznie – stwierdziła Stewart. Mężczyzna może wybrać, czy chce być zabawny, tajemniczy, czy słodki. Jeśli natomiast kobieta pokazuje, że ma silny charakter to natychmiast zostaje uznana za zimną sukę. Po prostu w Hollywood silne kobiety nazywa się sukami.
Stewart przyznała także, że kilka razy, gdy chciała postanowić na swoim spotkała się z tym określeniem z ust reżyserów, producentów, a nawet innych aktorów. Aktorka uważa, że w fabryce marzeń jest miejsce tylko dla "blond kokietek z przyklejonym uśmiechem". Zgadzacie się?