To zabawna historia. I mówiąca wiele o Karolaku. Aktor nie miał odwagi sprzeciwić się Krystynie Jandzie, więc postanowił pokazać wszystkim, że trzyma z nią sztamę, bo obydwoje są prawdziwymi artystami, w przeciwieństwie do co poniektórych. Cała awantura zaczęła się w dniu, kiedy na ogrodzeniu należącego do Karolaka teatru IMKA zawisły plakaty reklamujace spektakl wystawiany w Teatrze Polonia, któremu dyrektoruje Janda.
Karolak poczuł się tym dotknięty, ale nie odważył się jej postawić Jandzie, szczególnie, że dobrze wiedział, że Polonia, zlecając taką formę reklamy zewnęrznej, nie ma wpływu na miejsce, w którym zawisną plakaty. Próbował rozładować frustrację uszczypliwymi komentarzami na facebooku: _**Zapraszamy z Waszymi bannerami i plakatami również do foyer**_ - napisał.
Potem jednak uznał, że może ten afront obrócić na własną korzyść. W Gazecie Wyborczej otwarcie zaatakował swoich dwóch konkurentów: Michała Żebrowskiego, właściciela Teatru 6 piętro i Emiliana Kamińskiego, dyrektora Teatru Kamienica. Dał do zrozumienia, że on, Karolak, oraz Krystyna Janda są po tej lepszej, artystycznej stronie, podczas gdy Żebrowski i Kamiński uprawiają "komercję".
Doświadczenia Michała są zupełne inne - oświadczył Tomek. Teatr Michała nastawiony jest na kompletnie innego widza. Mnie - jak mi się wydaje - jest bliżej do Krystyny Jandy niż do Michała Żebrowskiego czy Emiliana Kamińskiego.
Żebrowski na temat podziału teatralnego światka dokonanego właśnie przez Karolaka nie chce się wypowiadać:
_**Nie zamierzam tego komentować**_ - powiedział Super Expressowi.
Gołym okiem widać, że zrobiło się w Warszawie za dużo teatrów prowadzonych przez znanych aktorów. Nerwy zaczynają puszczać.