W ubiegłym tygodniu Naomi Cambell zeznała przed trybunałem w Hadze, że na przyjęciu charytatywnym w RPA otrzymała od zbrodniarza Charlesa Taylora kilka niewielkich diamentów. Modelka przyznała się do podejrzeń, iż są one nielegalnego pochodzenia. Na tym zakończyła się relacja Campbell, która utrzymywała, że nie ma nic wspólnego z handlem krwawymi diamentami.
Zeznaniom modelki zaprzeczyła Mia Farrow, która zeznała przed haskim trybunałem badającym sprawę zbrodni w Sierra Leone, że Naomi jest w posiadaniu "olbrzymiego diamentu". W poniedziałek aktorka, która była gościem na tym samym przyjęciu charytatywnym, co modelka, zeznała, że Campbell chwaliła się drogocennym prezentem.
Powiedziała, że w nocy została obudzona przez mężczyzn, którzy pukali do jej pokoju i powiedzieli, że zostali wysłani do niej przez Charlesa Taylora i dali jej bardzo duży diament - relacjonowała Farrow. Aktorka dodała, że Campbell zamierzała przekazać kamienie fundacji Nelsona Mandeli na rzecz dzieci.
Jeremy Ractliffe, bliski znajomy modelki, zeznał, że Campbell faktycznie chciała oddać diament na cele charytatywne. Modelka poprosiła go, aby przeznaczył diament na fundusz Nelsona Mandeli. Ractliffe zdecydowanie odmówił, gdyż nie chciał, aby organizacja była finansowana z nielegalnego źródła.
Od roku 1997 wszelki słuch o "olbrzymim diamencie" zaginął. Modelka nie tylko zataiła informację, że kiedykolwiek go posiadała, ale także nadal twierdzi, że nie ma nic wspólnego z krwawymi diamentami. Trybunał podejrzewa, że Naomi nadal przechowuje bezcenny kamień.