Najwyraźniej opinia prokuratury, która w interesach należącej do Kamcia spółki Sparrow z wiceprezesem banku Pekao S.A, prywatnie narzeczoną prezentera, nie dopatrzyła się "znamion czynu zabronionego", wróciła mu pewność siebie. Jak donosi Fakt, Kammel zapomniał już, jak przez wiele miesięcy tułał się od stacji do stacji bezskutecznie żebrząc o jakiś program. Szybko powrócił do swoich gwiazdorskich fochów.
Wracał długo i po cichu. Ale jak już wrócił, to wszyscy mają z nim skaranie boskie - pisze tabloid. Na planie show "Zabij mnie śmiechem" wszystko dzieje się według jego widzimisię. I niby jego współpracownikom imponuje jego entuzjazm i profesjonalizm, ale też mają tego trochę dość. Producenci muszą liczyć się z jego zdaniem również w przypadku scenariusza. Prezenter potrafi nagle zmienić jego zapisy wedle własnego pomysłu.
Podobno Kamcio wydaje polecenia i żąda posłuchu należnego kierownikowi produkcji. Największym problemem ekipy jest to, że prezenter może sobie na to pozwolić. Dyrektor programowa Polsatu Nina Terentiew jest nim zachwycona i pozwala mu na wszystko.
Wszyscy skaczą wokół Tomka i każda jego uwaga czy prośba natychmiast jest spełniana - mówi tabloidowi osoba z produkcji. To Kammel rozdaje tu karty.
Dlaczego takim ludziom wszystko jest wybaczane? Też pozwolilibyście mu wejść sobie na głowę?