W grudniu zeszłego roku policja znalazła ciało Brittany Murphy w jej apartamencie. Aktorka zmarła po kilku godzinach męczarni. Początkowo myślano, że przedawkowała środki nasenne i uspokajające. Dziś wiadomo już, że przyczyniły się one do jej śmierci, ale zgonu spowodował toksyczny grzyb. Z takich samych powodów nagle zmarł Simon Mojach, mąż gwiazdy.
Zanim jednak Monjack podążył za swoją tragiczne zmarłą żoną zdążył roztrwonić znaczną cześć jej majątku, a także "emocjonalnie zbliżyć się do swojej teściowej". Mąż Murphy, który nigdy nie miał dobrej opinii i to jego oskarżano o wciągnięcie ją w uzależnienie, postanowił poszukać pocieszenia w ramionach Sharon Murphy.
Według reporterów TMZ policjanci badająca sprawę obu tajemniczych zgonów zapisali w raporcie, że podczas przeszukiwania mieszkania natrafili na "erotyczne zabawki w sypialni matki Brittany Murphy", a także "wiele pustych fiolek po lekach nasennych". Sharon Murphy zeznała, że to jedyny sposób, żeby zapomnieć o tragicznej stracie. Odurzali się pigułkami wraz z zięciem i uprawiali seks. Dopiero wtedy mogli zasnąć.
Brittany zdecydowanie nie zasługiwała, żeby ją to spotkało. Ani na tak bolesną śmierć, ani na to, co zafundowała jej własna matka i mąż. Powinni szanować jej pamięć. Myśleli tylko o sobie – skomentował doniesienia serwisu TMZ przyjaciel zmarłej aktorki.