Justin Bieber to największe odkrycie muzyczne Ameryki przed mutacją od czasów N'Sync. 16-latka jak dobro narodowe traktują chyba wszyscy - zaczynając od kolegów po fachu (a odkrył go przecież sam Usher), poprzez dziennikarzy, na zachwyconych jego dziewiczą postawą rodzicach nastolatków zza oceanu kończąc.
Jednak nie wszyscy prezentują tak wielkie oddanie dla talentu Biebera. Ostatnio burzę wywołała wypowiedź brytyjskiego DJ-a radiowego, Scotta Millsa. Stwierdził on, że Justin wcale nie jest takim miłym i grzecznym dzieciakiem, na jakiego się kreuje.
_**Nie jest to najmilszy nastolatek, jakiego w życiu widziałem**_ - powiedział w swoim programie Metro w BBC Radio One. Poważnie. Ktoś powinien zamienić z nim słowo na ten temat. Jest cennym małym bachorem.
Fani młodego piosenkarza byli wściekli, a na blogu dziennikarza zaczęły pojawiać się wściekłe komentarze z ich strony. Mills postanowił ostatni raz skomentować całą sprawę.
Dziś powiedziałbym dokładnie to samo. Nadal nazwałbym Biebera bachorem, bo takie było moje odczucie po spotkaniu z nim.
A tak słodko wygląda...