Gdy Orlando Bloom złamał kręgosłup, powiedziano mu, że być może już nigdy nie będzie chodził.
Miał wtedy 21 lat. Spadł z balkonu na trzecim piętrze. Lekarze przygotowywali go na najgorsze - na to, że będzie sparaliżowany do końca życia. Aktor o wydarzeniach sprzed dziewięciu lat opowiedział w jednym z wywiadów:
Przez cztery dni myślałem, że to już koniec, że spędzę resztę życia na wózku. Wtedy sobie pomyślałem: "Nie, tak nie będzie". Wiedziałem, że będę chodził. Po prostu to wiedziałem.
Szczęśliwie Bloom wyszedł ze szpitala już w dwanaście dni po wypadku. Orlando ujawnił też, że jako nastolatek odkrył, że mężczyzna, którego uważał za swojego ojca, wcale nim nie był:
Pomyślcie sobie. Pomyślcie, jak to jest w wieku trzynastu lat dowiedzieć się, że wasz tata nie jest waszym tatą. Wtedy myślisz sobie: "Ok, jakoś to przeżyję" i żyje się dalej. Naprawdę nie ma innego wyboru.