Paris Hilton w zeszłym tygodniu została aresztowana za posiadanie kokainy. Z racji tego, że jest to recydywa - "dziedziczka" została już raz skazana za prowadzenie samochodu pod wpływem środków odurzających - grożą jej nawet 4 lata bezwzględnego więzienia. Obecnie Hilton przebywa w Clark County Detention Centre, gdzie czeka na proces.
Tymczasem w USA ukazały się fragmenty książki byłego kamerzysty, Ryana Simkina, _**Girls Gone Wild**_, w której opowiada o najbardziej kompromitujących epizodach z życia amerykańskich celebrytów. Twierdzi, że Paris zwykła "przewozić" kokainę w... swojej pochwie! Brzmi szokująco? Ponoć Hilton oferowała nawet swoje "usługi" przyjaciołom, którzy chcieli przetransportować nielegalne środki.
Simkin opisuje też sytuację, w której uczestniczył jego kolega, producent telewizyjny, Joe Francis. Kiedy Paris opuszczała Europę, dostała od Francisa małą srebrną cygarniczkę, wypełnioą kokainą i ectasy "na podróż".
Zapytałem ją, czy leci prywatnym odrzutowcem - cytuje w swojej książce. Odpowiedziała, że będzie lecieć regularnymi liniami lotniczymi, więc najgrzeczniej, jak potrafiłem, spytałem, co w takim razie zrobi z prezentem, który ode mnie dostała... Zachichotała, rzuciła coś o "dolnych partiach" i poszła do łazienki.
Podziwiamy poświęcenie i pomysłowość. Ciekawe, czy takie "umiejętności" przydadzą się Paris w więzieniu...