Edyta Górniak przyzwyczaiła się do myśli, że opuściła dom w Milanówku tak jak stała, z jednym widelcem, kanapą i wazą do zupy. Tę wersję przedstawiła w udzielonym tuż po wyprowadzce wywiadzie i nadal się go trzyma. Teraz zapowiada, że przyszedł czas by sprawiedliwość zatriumfowała. Zobacz: "Edyta musi otrzymać to, co jej należne"
Jak głosi plotka, decyzję o wniesieniu do sądu sprawy o podział majątku podjęła za radą swojego nowego chłopaka, prawnika. Oczywiście jest to sprawa, którą i tak prędzej czy później byli małżonkowie będą musieli uregulować. Problem w tym, że każde z nich inaczej zapamiętało chwilę wyprowadzki Edyty z domu w Milanówku,
Jak wspominała w jednym z wywiadów Edyta, najbardziej zależy jej na majątku ruchomym czyli wyposażeniu domu, zakupionym z zarobionych przez nią pieniędzy. Twierdzi, że z wyjątkiem legendarnego wildeca i dwóch innych przedmiotów nie zabrała z domu nic. Zupełnie inaczej zapamiętał to kierowca ciężarówki transportowej.
Z Milanówka do domu pani Górniak w Piasecznie wykonałem dwa kursy - mówi w rozmowie z tygodnikiem Na żywo. _**Za każdym razem ciężarówka była załadowana meblami i sprzętem.**_
Jak twierdzą znajomi Krupy, celem Darka jest przede wszystkim zabezpiecznie przyszłości syna:
Darek chce, by apartament w Wilanowie przypadł Allanowi. Nie ma nic przeciwko temu, by Edyta mieszkała tam razem z nim - mówi tabloidowi osoba z jego bliskiego otoczenia i ujawnia coś jeszcze: Przez lata małżeństwa Edyta wydawała więcej niż zarabiała. Mieli problemy finansowe. Darek dopiero teraz wychodzi na prostą.
Szykuje się długa i wyniszczająca wojna w sądzie i mediach. Jak myślicie, ile ciekawych wywiadów szykuje już Edyta?