Dorota Rabczewska twierdzi, że zdecydowała się dać koncert w Opolu ze względu na fanów, którzy zasypywali ją prośbami, a także dlatego, że przebywający w szpitalu narzeczony prosił, aby wystąpiła w festiwalu. Nergalowi, który śledził jej występ z sali w gdańskim szpitalu dedykowała kawałekAnny Jantar Nic nie może wiecznie trwać, w którym zmieniła refren na Wszystko może wiecznie trwać.
Zgodnie z obietnicami na scenie nie pojawiły się trumny, czy krwawiące kawałki mięsa. Zamiast wyskakiwać z grobu Doda weszła do papierowej piramidy, którą podpalono. Na moment zniknęła ze sceny, aby odrodzić się w sprawnie wyreżyserowanym momencie. Występ wyraźnie starano się dostosować do stylu Rabczewskiej, która miała na sobie włochate szpilki i biżuterię w kształcie kręgosłupa, ale dodać jak najwięcej elementów kojarzonych z życiem i energią. Stąd na scenie płonący mikrofon, a na koniec utworzone przez tancerzy serce ze specjalnych małych lampek.
Podoba Wam się taka zmiana?