Mimo że od śmierci Michaela Jacksona minął już ponad rok, nadal nie cichną spekulacje na temat jej przyczyn. Powtarzana kilkukrotnie sekcja zwłok wykazała co prawda, że piosenkarz umarł przez śmiertlene zmieszanie bardzo silnych leków znieczulających, takich jak propofol oraz nieprawidłową i nieskuteczną reanimację, ale zarówno jego fani, jak i rodzina, wciąż doszukują się tam "drugiego dna".
Szokującego wywiadu udzieliła właśnie Matka Jacko, Katherine. Wyznaje w nim, że jej syn bał się ataków ze stron ludzi, którzy uwierzyli w oskarżenia o molestowaniu dzieci. Przypomnijmy, że Jackson ostatecznie nigdy nie został skazany (raz na początku lat 90-tych, drugi raz w 2003 roku), lecz do samej śmierci posądzano go o przestępstwa wobec nieletnich.
Powtarzał mi wiele razy, że wiedział, iż byli na świecie ludzie, którzy chcieli się go pozbyć za plotki o molestowaniu dzieci - mówi matka Michaela. Bał się, że chcą go zabić. On oczywiście wiedział, że były to kłamstwa. Pierwsze z tych dzieci przyznało się, że składało fałszywe zeznania. To były jedynie wredne działania chciwych ludzi, nastawionych na zysk.
Zapytana o udział Conrada Murraya, lekarza, który podał Jacksonowi śmiertelną dawkę leku, a później nie potrafił odpowiednio przeprowadzić reanimacji, odpowiada:
Tej śmierci można było zapobiec. Zatrudniono go, aby pilnował mojego syna, dbał o jego i tak mocno nadwątlone zdrowie. A on okazał się skrajnie niedbały i niekompetentny! - mówi ze stanowczością Katherine i dodaje: Gdybym mogła chociaż jeszcze raz porozmawiać z moim synem, to zapytałabym przede wszystkim o to, co tak naprawdę się stało.