Cała Polska od kilku tygodni żyje prywatną tragedią Dody i Nergala. Rabczewska próbuje funkcjonować w miarę normalnie. Dalej jeździ po Polsce i daje koncerty. Można przypuszczać, że do najłatwiejszych zadań to nie należy. Zapytana przez TVN24, czy wierzy, że uda się znaleźć dawcę dla Nergala, odpowiedziała:
Oczywiście, zawsze wierzę w to, co robię. Nie mam żadnych złych momentów, ani tam jakiś chwiejnych emocji, absolutnie – wyznaje, po czym dodaje, że miewała już kryzysy wiary: Nie jest łatwo. Wcale nie jest kolorowo, każdy choruje tak samo, obojętnie ile by nie zarabiał, jaką gwiazdą by nie był, cierpi na te wszystkie dolegliwości związane z chemioterapią i z byciem chorym na białaczkę. Jeśli mówimy o jakimś kryzysowym momencie, to on jest cały czas. Trzeba znajdować jakieś dobre aspekty. Na pewno takim aspektem, i Adama to bardzo cieszy i bardzo podbudowuje, jest to, że dzięki jego chorobie wiele ludzi się uratuje. On się nakręca tym i napędza, ja też zresztą.
Dorota opowiedziała również, kiedy dowiedzieli się o chorobie Adama. Potwierdza słowa, które padły w rozmowie z Super Expressem:
To było zaraz po naszej wycieczce do Grecji. Adam był już właściwie chory na białaczkę. Jak sobie oglądam zdjęcia, gdzie sobie siedzimy na motorówkach, z drinkiem w ręku, z palemką w tyłku, to mówię: "No Adaś, tylko ty tak potrafisz chorować na białaczkę".
Zapytana przez dziennikarza, jak długo Nergal pozostanie w szpitalu, odpowiedziała krótko: Przez parę miesięcy na pewno.