Weronika Marczuk-Pazura próbuje powrócić do telewizji. Ostatnio media donosiły, że pojawi się gościnnie w jednym z programów w stacji poświęconej gotowaniu. Jednak żadna stacja nie ma odwagi, żeby zatrudnić kogoś, czyje nazwisko pojawia się w związku z aferą korupcyjną. Nina Terentiwe powiedziała wprost, że wymarzony przez Weronikę "transfer" do Polsatu się nie odbędzie (zobacz: Chciała przejść do Polsatu!). W rozmowie z Gazetą Wyborczą jej adwokat przekonuje, że rok od aresztowania to stanowczo za dużo jak na takie dochodzenie.
Moja klientka straciła wszystko: trzy kontrakty w telewizji, pracę prawnika, stanowisko w spółce giełdowej. Cała jej działalność była uzależniona od wizerunku – mówi mecenas Mikołaj Pietrzak. Najgorszą rzeczą, jaka może ją spotkać, jest przeciągające się dochodzenie bez szans na walkę w sądzie, gdzie będzie chciała ten wizerunek odbudować. Można komuś zniszczyć życie w kilka minut, a na wyrok czeka się latami.
Warto zauważyć, że największą stratą wizerunkową Weroniki była utrata nazwiska Pazura. Niestety, były mąż Cezary powiedział po aferze publicznie, że "żałuje, że je nosi".
Prokuratura wierzy, że Weronika miała pośredniczyć w ustawieniu przetargu na sprzedaż Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Po kilkumiesięcznej zażyłej znajomości ze sławnym agentem Tomkiem, ten wręczył jej 100 tysięcy złotych łapówki. Złapana na gorąco z torbą pieniędzy przekonywała, że jest niewinna...
Prokuratura nadal nie otrzymała wszystkich stenogramów z rozmów między Marczuk a agentem. Ponoć jest ich bardzo dużo. Weronika nie przyznaje się do winy i twierdzi, że całą transakcję chciała przeprowadzić legalnie.