Od kilkunastu dni sytuacja Lindsay Lohan jest wyjątkowo nieciekawa. Aktorka, która została zwolniona z więzienia na okres próby, złamała postawione przez sąd warunki - w jej organiźmie wykryto substancje nielegalne, w tym kokainę i amfetaminę. Obecnie grozi jej nawet trzyletni pobyt za kratkami.
Wczoraj wieczorem odbyła się pierwsza rozprawa dotycząca nieprzestrzegania przez Lohan zasad zwolnienia warunkowego. Sędzina doszła do wniosku, że do czasu drugiej rozprawy, na której zadecyduje, czy LiLo posiedzi w zakładzie znacznie dłużej, musi trafić do aresztu, z którego nie może wyjść za kaucją. Skuta kajdankami aktorka została doprowadzona do celi, jednak skutecznie interweniował jej nowy prawnik, który szybko złożył odwołanie do wyższej instancji sądu w Los Angeles. I tu okazało się, że w sprawie Lindsay zastosowanie ma przepis dotyczący osób, które popełniły wykroczenie, a nie przestępstwo - w takim przypadku przysługuje jej prawo do wyjścia za kaucją. Sąd drugiej istancji ustanowił ją na kwotę 300 tysięcy dolarów, która nie okazała się jednak zaporowa. Po jej wpłaceniu, czyli po jakichś 12 godzinach w więzieniu, Lohan znów wyszła na wolność.
Rozprawa, podczas której będą ważyć się jej losy, odbędzie się dopiero 21 października. Wtedy sąd podejmie decyzję, czy LiLo pójdzie do więzienia na trzy lata, czy da jej kolejną szansę. Póki co, aktorka znów nosi bransoletkę SCRAM, która ma "pilnować", czy nie pije alkoholu lub nie zażywa nielegalnych substancji - oprócz tych przepisanych przez lekarza. Dodajmy, że to już trzecia taka bransoletka w karierze Lohan. Jak widać, poprzednie nie do końca się sprawdziły...