Właśnie rozpoczął się proces, który Weronika Rosati wytoczyła Andrzejowi Żuławskiemu. Autor sławnego Nocnika, w którym postać Esterki jest ponoć silnie inspirowana życiem gwiazdy, chce, by sąd odrzucił pozew. Twierdzi, że Rosati nie ma żadnych dowodów, jakoby to ją opisywał w książce, jako dziewczynę, w którą "spuszczają się hollywoodzkie chuje".
O pannie Rosati nie ma ani słowa w tej książce. Panna Rosati mogłaby być powódką tylko wtedy, gdyby to był dzieło dokumentalne, gdzie występowałaby pod swoim nazwiskiem - argumentował pełnomocnik wydawcy książki mec. Jerzy Naumann.
Esterka nie jest powódką, a pani Rosati może nią być w tej sprawie. Pełnomocnicy pozwanych to jedyne osoby, które twierdzą, że Esterka to nie pani Rosati – ripostował Maciej Lach, pełnomocnik aktorki.
Trochę to zaskakujące, że Weronika postanowiła udowodnić, że to właśnie ona jest Esterką. Myślicie, że dobrze to sobie przemyślała? Co może jeszcze wyniknąć z tego sporu?
W piątek sąd podejmie decyzję, czy odrzuci pozew. Oznaczałoby to koniec sprawy i wznowienie druku Nocnika, który jako jedna z nielicznych obecnie "ksiąg zakazanych" zrobił sobie doskonałą reklamę. Jak na razie najwięcej na tej aferze ugrały osoby, które zdążyły zaopatrzyć się w książkę. Teraz sprzedają ją na aukcjach internetowych z ogromnym zyskiem.