Tym razem w Tańcu z gwiazdami królowała muzyka Madonny. Nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że utwory królowej pop sprawdzają się na każdym parkiecie z wyjątkiem tego w studio TVN. Ale po kolei.
Ponieważ uczestników została już zaledwie garstka, każda z par wykonywała po dwa tańce. Krzysztof Tyniec i jego partnerka w obydwu byli rewelacyjni. O ile quickstep był po prostu bardzo dobry, to wykonane do piosenki "Frozen" paso doble powalało na kolana. Jeżeli aktor mówi prawdę, że w natłoku zajęć znajduje jedynie 2-3 godziny dziennie na treningi z Kamilą Kajak, to jesteśmy pod dużym wrażeniem.
Mało czasu na treningi miał też w tym tygodniu Ivan Komarenko. Biedak się pochorował i na przygotowanie paso doble i fokstrota zostały mu niecałe 3 dni. Efekt był raczej przeciętny, choć wrażeń wizualnych nie zabrakło. Ivan po ubiegłotygodniowym fraku i żabotach powrócił bowiem do atłasowego bezrękawnika i gołej klaty. Do tego były obcisłe lateksowe spodnie i buty sięgające niemal do kolan. Efekt tak powalający, że Zbigniew Wodecki "nie mógł oczu oderwać od tych nóg". Panie Zbyszku, nic z tego, to Blankę Ivan określił "swoim talizmanem".
Na wysokie oceny nie mogła dziś liczyć Kasia Tusk, która zdaje się przypominać nam o istnieniu zgrabnego sformułowania "królewna z drewna". Niby ładnie, niby śmiało, ale jest ciągle w Kasi coś, co przywodzi na myśl dziewczynkę, której bardzo zależy na popularności, a że tę popularność zdobywa przez taniec - cóż, przemęczy się, pomacha jeszcze tym i owym w dwóch odcinkach i będzie po krzyku. Chociaż może się mylimy, bo w materiale poprzedzającym występ Tuskówny i Stefano Terrazzino Kasia biła się w pierś za pomysł wzięcia udziału w show i przekonywała samą siebie, że za dużo już jej w mediach i bardzo jej to przeszkadza. Równie mocno chcielibyśmy w to, Kasiu, uwierzyć.
Na koniec wielka przegrana dzisiejszego odcinka - Kasia Cerekwicka. Naszym skromnym zdaniem odpadła z programu niesłusznie, bo robiła naprawdę widoczne postępy i tworzyła z Żorą wyjątkowo sympatyczną parę. Ale nie miała chodów u popularnego wśród SMS-ujących ugrupowania politycznego ani u mniejszości rosyjskiej - tak więc pożegnała się dziś z półfinałem. W swoim ostatnim występie pokazała się w udanym fokstrocie. Cóż Kasiu, czas wrócić do śpiewania.
O dobry nastrój zadbała jak zwykle Katarzyna Skrzynecka, która epatowała swoim biustem w brylantowym biustonoszu, mówiąc, że "obiecała koleżankom z Wrocławia, więc ma". Dołączamy się do pozdrowień.