Na prawicy bez zmian. Nadal nie cichną echa listu, który mąż Marty Kaczyńskiej, Marcin Dubieniecki, wysłał do posłanki Jolanty Szczypińskiej. Domagał się od niej, by przestała powoływać się na swoją znajomość z Jarosławem Kaczyńskim i podała się do dymisji. Wytknął jej również sytuację sprzed dwóch lat, kiedy to posłanka dała się sfotografować na spacerze z księdzem, który wcześniej podarował jej róże.
Jak donosi Gazeta Wyborcza, powód konfliktu Dubienieckiego ze Szczypińską jest prosty. Dubienieckiemu marzy się współpraca między lokalnymi władzami Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Prawa i Sprawiedliwości w Słupsku. Posłanka PiS-u jest temu przeciwna, podobnie jak startowi Dubienieckiego z list PiS-u w wyborach samorządowych. Jak twierdzą działacze partii, nikt inny nie ma odwagi tego komentować publicznie:
Dubieniecki ma wielkie plany polityczne. Ich komentowanie to pułapka, tym bardziej, że ma bezpośredni dostęp do prezesa Kaczyńskiego, a to wielka władza - mówi jeden z polityków PiS-u cytowany przez Gazetę Wyborczą.
Szczypińska już zapowiedziała, że jeśli mąż córki Kaczyńskiego nie przeprosi za słowa: Proponuję powrócić do starych tradycji i włożyć różę w zęby i przespacerować się po Słupsku z jakimś księdzem dla podtrzymania dobrego humoru mieszkańców, to spotka się w nim sądzie.
Co o tym myślicie? Chcielibyście oglądać Dubienieckiego jako polityka? Piszcie w komentarzach.