Małżeństwo Wojciecha Cejrowskiego i Beaty Pawlikowskiej należało do jednych z najdziwniejszych w polskim show biznesie. Para przez lata pozostawała w separacji, a podróżnik podkreślał, że nadal jest człowiekiem żonatym. Sytuacja zmieniła się dopiero w momencie uzyskania kościelnego unieważnienia małżeństwa. Gwiazdor "polski katolickiej" kilka miesięcy temu ponownie wstąpił w związek małżeński (zobacz: Cejrowski WZIĄŁ ŚLUB?!)
Sama Pawlikowska do tej pory raczej nie wypowiadała się o swoim byłym mężu. Okazuje się, że akt małżeński został zawarty jedynie w kościele, a dziennikarka nie wspomina Cejrowskiego zbyt dobrze.
- Cejrowski to był mąż i niemąż jednocześnie, ale nie był miłością mojego życia. Gdyby był, nie odeszłabym - mówi w wywiadzie dla Vivy.
- "Niemąż"? Co to znaczy? Nie mieliście ślubu?
- To był dziwny ślub. Zawarty w kościele, ale nie przekazany dalej do urzędu stanu cywilnego. To znaczy, że oficjalnie w polskich dokumentach jestem i zawsze byłam panną. Dlatego potem nie było rozwodu, a ślub został po prostu anulowany przez sąd biskupi. Dobrze, że tak się stało. To nie był dobry związek. Nie lubiliśmy się, nie byliśmy przyjaciółmi. Ja nie lubiłam jego kontrowersyjnego programu w telewizji, bo kompletnie nie zgadzałąm się z jego poglądami, on nie znosił moich książek, szczególnie tych o życiu. Walczyliśmy, trzaskaliśmy drzwiami, rozstawaliśmy się, wracaliśmy. Na całe szczęście to dla mnie zamknięty rozdział.
- Nie rozpaczam z powodu kolejnego rozstania. Lepiej być samemu, niż żyć w iluzji i kłamstwie. Ja tak nie chcę. (...) Pamiętam, że zapytałam mojego mężczyznę, czy jest szczęśliwy. A on odrzekł: "Chyba musiałbym być chory na głowę, żeby powiedzieć, że jestem teraz szczęśliwy!" Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że chyba nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
Co zrobiłybyście, gdyby Wasz facet powiedział Wam coś takiego?