Doda zamieściła na swojej stronie internetowej wpis, z którego wynika, że grupa paparazzi skutecznie psuje jej ten i tak już kiepsko rozpoczęty tydzień:
Dzisiaj cały dzień śledzili mnie reporterzy, zakłócając mój prywatny spokój. Pod koniec dnia skontaktowałam się z moim adwokatem, który jasno stwierdził iż fotoreporterzy nie mogą bez mojej zgody robić mi zdjęć, ponieważ bycie osobą popularną nie oznacza jednocześnie bycia osobą publiczną. W związku z tym, kiedy już beszczelnie, śmiejąc mi się w twarz jechali 0,5 metra za moim samochodem zawiadomiłam policję (dokładnie o godzinie 20:20 na Placu Trzech Krzyży). W samochodzie, który jechał za mną całą drogę było dwóch mężczyzn i dwie kobiety, którzy wykorzystując brak znajomości prawa przez policjantów śmiali się i nadal robili zdjęcia! Teraz kiedy jestem pod domem zastanawiam się czemu przyszło mi żyć w kraju, gdzie nawet we własnym domu nie mogę czuć się komfortowo i bezpiecznie, mimo iż prawo stanowi inaczej... W chwili obecnej nie mogę nawet wykonać tak prozaicznej rzeczy jaką jest spacer z psem. Wiele osób myśli pewnie, że taka jest cena sławy, ale tak nie jest i być nie musi. Już jutro reprezentujący mnie mecenas wyda w tej sprawie oświadczenie, z którym będą musieli się liczyć wszyscy paparazzi wkraczajacy na mój prywatny teren. Śledzenie, nagabywanie i dręczenie psychiczne jest karalne, a zapewniam, że nawet osobom popularnym przysługują odpowiednie prawa do ochrony swojej prywatności.
Pudelek docenia i szanuje (naprawdę!) pracę paparazzi, ale zgadzamy się - to już lekka przesada. Jeżeli oczywiście to, co pisze Dorota jest prawdą. Trudno przecież liczyć na jakieś sensacyjne zdjęcia Dody w dzień po ogłoszeniu przez nią, że rozwodzi się z mężem. Takie śledzenie dla śledzenia.