Doda praktycznie przeprowadziła się już do szpitala, w którym leży Nergal. Jak wygląda jej życie na oddziale? Opowiada o tym w rozmowie z Faktem:
Zrobiliśmy sobie tam z Adamem mały domek. Ja nie potrzebuję dużo do szczęścia. Nie jestem osobą, która musi być zabawiana. Siedzę u niego kilkanaście godzin dziennie i wcale się nie nudzę. Jest fajnie. Wszyscy są mili, są tam zajebiste pielęgniarki, panie kucharki są w porządku. sam pokój jest jak to pokój. No co tu więcej potrzeba? Mam tam własne łóżko, polówkę. Siedzę tam praktycznie cały czas. I jedzenie jest w porządku. Wcinam je - te wszystkie galaretki, kisiele. Jak Adam nie może, to ja jem za niego. Naprawdę.
Przyznaje jednak, że stan Nergala nie jest zbyt dobry: Jak się może czuć człowiek w trakcie chemioterapii? - pyta retorycznie. Słabo.
Mimo to zapewnia, że zarówno ona, narzeczony jak i wszystkie osoby z ich najbliższego otoczenia nie tracą optymizmu:
Ja sobie z tym wszystkim radzę dobrze, choć cierpię, patrząc, jak on cierpi... To są takie sytuacje, w których człowiek jest bezradny. Ciężko patrzeć na to wszystko. Swoje zdrowie spycham trochę na drugi plan. Te moje problemy z kręgosłupem... Nie mam teraz innego wyjścia. Mówią mi, że zmizerniałam, ale ja tego nie kontroluję. Choroba Adama nie zmieniła mnie. Jest to mój prywatny dramat, ale staram się to wszystko obrócić w coś dobrego, pomóc innym ludziom. Biorę byka za rogi i odważnie podchodzę do tematu. Jesteśmy z Adamem podobni, jeżeli chodzi o postrzeganie tej kwestii. Myślimy tylko w różowych barwach.
Zaprzecza jednak, aby planowała z Darskim ślub: Nie będzie ślubu. Bo ja się nie nadaję do małżeństwa. No, nie nadaję się! Jaka ze mnie żona?!