Chociaż Stefano Terrazino jest Włochem, to jednak większość życia spędził w Niemczech, dokąd jego rodzice wyemigrowali wkrótce po ślubie. Tak opowiada w wywiadzie dla Vivy. To by wyjaśniało, dlaczego ledwo mówi po włosku. A skąd w ogóle wziął się na parkiecie?
Zaczynałem późno. Miałem 16 lat. Właściwie zmobilizował mnie mój tata, który lubił tańczyć i miał przezwisko "Disco King". Dodatkowo rodzice widzieli, że jestem potwornie nieśmiały i chcieli mi pomóc. Nieśmiałość to był prawdziwy problem: ktoś podchodził do mnie, żeby po prostu porozmawiać, a ja natychmiast czerwieniłem się po uszy. Jak papryczka. Wspominam to jako koszmar - mówi.
Teraz rozumiemy, skąd między nim a Kasią Tusk taka nić porozumienia - ona też na każdym kroku podkreśla, że jest nieśmiała.
Terrazino zdradza też, że i do Kingi Rusin, i do Kasi miał inne podejście podczas treningów:
Inaczej uczy się tańczyć dojrzała kobietę, taką jak Kinga, a inaczej dorastającą dziewczynę, jaką jest Kasia. Taniec jest manifestacją charakteru, usposobienia, ale też życiowych doświadczeń. Kinga była w pełni świadoma swojej kobiecości, Kasia dopiero ją odkrywa. Z Kingą mogłem być delikatny jako nauczyciel, z Kasią muszę stanowczo wymagać wielu rzeczy, bo w przeciwnym wypadku ona się rozleniwia.
Jakie Stefano ma plany na przyszłość?
Osiądę gdzieś na Sycylii z liczną rodziną. Ale kiedy to będzie? Nie ma co planować życia. Przecież w najśmielszych snach nie wymyśliłbym, że wyląduję w Polsce, w dodatku w telewizji. Nie wspomnę, że w ramionach tak niesamowitych kobiet...
"Koleżanki" Kasi Tusk z liceum, prosimy się nie burzyć.