Mało kto już chyba dzisiaj pamięta, że Amy Winehouse zaistniała w show biznesie dzięki swojemu talentowi muzycznemu i ciekawemu gustowi modowemu. Niestety, później przyszło uzależnienie od alkoholu, narkotyków i toksycznego męża. Brytyjka stoczyła się, schudła i mocno zaniedbała swoją karierę. Teraz twierdzi, że jest czysta, zakochana oraz że pracuje nie tylko nad nowym albumem, ale także nad własną linią ubrań. I to nie z byle kim, ale z projektantem Fredem Perry.
Wiedziałam dokładnie, czego chcę - mówi o powstającej kolekcji Amy w wywiadzie dla Harpers Bazaar.. I uwielbiam Freda Perry. Czuję się niesamowicie zaszczycona, że zaproponował mi współpracę. Myślałam: naprawdę, ja z nim, wspólną linię ubrań? Serio? Cudownie!
O swojej nowej miłości mówi niewiele: Mam miłego chłopaka, który jest dla mnie bardzo dobry. Jesteśmy ze sobą od trzech i pół miesiąca.
Zapytana o swój styl ubierania się, z którego w ostatnich dwóch latach zostały tylko brudne, niezniszczalne baletki, odpowiada:
Ubieram się jak... Po prostu jestem jak stary Żyd. Ubieram się, jakbym zatrzymała się w latach 50-tych.
Trzeba przyznać, że sesja dla Harper Bazaar przypomina najlepsze czasy Amy. Może faktycznie najgorsze już za nią?