We wczorajszym odcinku Tańca z gwiazdami nastąpił niespodziewany, wyraźny zwrot akcji. Jeżeli plotki o "spisku" w programie, który ponoć ma być ustawiony, okazałyby się prawdziwe, można byłoby uznać, że TVN postarał się tą tezę skutecznie obalić. Mówiło się bowiem, że murowanymi kandydatami do finału są przede wszystkim Górniak, Kazadi i Gołota. Tym razem jednak zarówno sędziowie, jak i widzowie, ocenili występy nieco inaczej, niż dotychczas.
Cztery "10" zdobyła Monika Pyrek w parze z Robertem Rowińskim. Bardzo chwalona tyczkarka znalazła się również na pierwszym miejscu w ostatecznej klasyfikacji, co wyraźnie wprawiło ją w duże zdziwienie. Na drugim miejscu znalazł się równie wysoko oceniony Paweł Staliński z Izą Janachowską, a trzeci - Andrzej Gołota. Zachwycano się również Marysią Niklińską i Tomkiem Barańskim, a szczególnie przygotowaną przez niego trudną choreografią.
Ulubiona, chwalona i profesjonalnie wzruszona Edzia była trzecia od końca, oczekując na werdykt z rosnącym poddenerwowaniem. Zresztą wczoraj w ogóle nie było jej chyba do śmiechu - niespecjalnie cieszyła się na żart Wodeckiego, który nawiązując do jej tanecznej stylizacji stwierdził, że "to nie jest jej pierwszy ślub". Roześmiała się z lekką konsternacją, wyjątkowo sztucznie, nawet jak na siebie. Równie taktowny był Piotr Galiński, który wypalił: _**Jak pan młody zwalił marynarę to czekałem, co panna młoda zwali...**_
Jak myślicie, wymyślił to na miejscu, czy przygotował w domu?
Z programem pożegnał się Andrzej Młynarczyk. Pozostali zapewne odetchnęli z ulgą. (zobacz: "Andrzej jest arogancki, traktuje wszystkich z góry")