Coraz więcej aktorek ma odwagę mówić publicznie, że operacje plastyczne w Hollywood są na porządku dziennym. Julianne Moore to kolejna gwiazda, która nie pochwala kolegów po fachu, którzy umawiają się na wizyty ze specjalistami. W rozmowie z miesięcznikiem Allure wyznała, że nigdy nie pójdzie pod nóż, a jej sposobem na dobry, naturalny wygląd jest unikanie słońca. Nawet na plaży.
Nie opalam się. Mam sprawdzony strój. Zakładam długi rękaw i szorty. Wiem, że nie wyglądam w tym seksownie, ale przynajmniej jestem zakryta. Mój mąż tego nienawidzi. Jeśli jednak ktoś zobaczy mnie w parku wodnym, to będę miała to na sobie - mówi Julianne. Nie chcę krytykować ludzi, którzy poprawiają swoją urodę. Nie wierzę jednak, że ludzie wyglądają po tym lepiej. Wyglądają idiotycznie, bo od razu można poznać, że coś jest nie tak. Jeśli zobaczy się osobę po operacji, to widać, że coś nie gra. Ich twarze wyglądają dziwnie. Nie powinno się pozbywać tego, co sprawia, że nasza twarz wygląda ludzko.
49-latka przyznała również, że chciałaby coś w sobie zmienić - jej charakterystyczne piegi:
Dziwię się, jak widzę moją twarz na billboardach, bo w młodości ludzie wytykali mój wygląd. Nie lubię moich piegów. Wolałabym ich nie mieć, ale nic nie mogę z nimi zrobić. Wraz z wiekiem uczymy się, że są ważniejsze sprawy.
Jak myślicie, czy Julianne powinna coś zmienić? Dla nas jest doskonała.