W piątek w rozmowie z tygodnikiem Gwiazdy Doda potwierdziła, że jej narzeczony wyszedł ze szpitala. Przepustka była jedynie kilkudniowa i najpewniej dzisiaj Nergal znowu wrócił na szpitalne łóżko. Dorota ma nadzieję, że uda się znaleźć niespokrewnionego dawcę szpiku do końca tego roku. Nie zamierza jednak pytać lekarzy, jak widzą rokowania Adama. W rozmowie z dziennikarzami Wprostu na pytanie, czy rozmawiają o szansach Darskiego na wyleczenie, odpowiedziała:
- No co ty? Żaden lekarz nie powie, jakie są rokowania w przypadku białaczki. On może jedynie powiedzieć, co będzie za tydzień, miesiąc, najdalej pół roku. Są przypadki, gdy chory wychodzi ze szpitala po chemii i jest całkiem zdrowy, a są i takie, że nie pomaga kilka przeszczepów.
- I nie pytaliście: panie doktorze, jakie są szanse Adama? Co z nim będzie?
- Nie, w ogóle. To może ludzki odruch, ale ani ja ani Adam go nie mamy. Adam miałby chodzić do lekarza, pytając co z nim będzie? On wie lepiej, to jest jego organizm. I to od niego zależy, czy wyzdrowieje. Codziennie mu to powtarzam i on mi wierzy. (...) Jest mi przykro i cierpię, gdy on cierpi. Kiedy przychodzę do szpitala i widzę to wszystko, czuję wręcz fizyczny ból.
Doda mówi również, że nagłośnienie problemu małej ilości osób chcących rejestrować się w bankach potencjalnych dawców bardzo podnosi na duchu Nergala. Potwierdza również jego wcześniejsze słowa, że nie zamierza zwracać się ku Bogu tylko dlatego, że jest śmiertelnie chory:
- Adam naprawdę się cieszy, że propagując wiedzę o białaczce może pomóc tylu ludziom. Dzięki temu, że on leży w szpitalu, tylu ludzi wyzdrowieje. Pamiętajmy, że on jest niewierzący. (...) Adam myśli tak: Jeśli mogę komuś pomóc, zrobię to. Nie dlatego, że tak mu każe dekalog, religia czy Bóg. Robi tak z chęci, a nie z lęku przed karą boską czy w nadziei na nagrodę.
- Ale ty weszłaś trochę w rolę polskiej Matki Teresy... – zauważają dziennikarze.
- Nie jestem żadną Matką Teresą. Nadal jestem wyuzdana, prowokacyjna i nadal jestem skandalistką. Ale jedno nie wyklucza drugiego.