Gdyby nie przytomność umysłu sześcioletniego chłopca, Edyta mogłaby znacznie dłużej leżeć poobijana na schodach willi w podwarszawskim Piasecznie. Jej syn, Allan, który był swiadkiem wypadku, zadzwonił bowiem po pomoc do jedynej osoby, na którą mógł bezwarunkowo liczyć - do taty.
To Allanek zadzwonił do Darka i powiedział o wypadku - potwierdza w rozmowie z Super Expressem znajomy Górniak. Bardzo przeżywał, co się stało, bo Edyta nie mogła oddychać. Darek momentalnie wezwał pogotowie, wsiadł w samochód, żeby do niej przyjechać.
Dzięki szybkiej interwencji chłopca, pomoc przybyła w ciągu kilku minut.
Tak, to Allanek wezwał pomoc - przyznaje menedżerka gwiazdy, Maja Sablewska. Edyta spadła ze schodów w swoim domu. Ma złamane żebra, szczęście w nieszczęściu, że z kręgosłupem nic się nie stało, bo taki upadek mógł grozić nawet trwałym kalectwem.
Według optymistycznych prognoz Edyta powinna pojawić się na parkiecie Tańca z gwiazdami w najbliższą niedzielę.
Pierwsze wyniki badań sa bardzo optymistyczne i wszystko wskazuje na to, że artystka z lekkim opóźnieniem zacznie treningi i zgodnie z planem w najbliższą niedzielę pojawi się w programie - napisała Maja w oświadczeniu.
Jak myślicie, czy dostanie po tej historii kilka dodatkowych głosów?