Cóż, nie jest to dla nas wielkim zaskoczeniem. Wielka miłość wielką miłością, ale kiedy mija pierwsze zauroczenie, miło jest mieć o czym porozmawiać. Wiele wskazuje na to, że Edyta Herbuś i Mariusz Treliński nie bardzo mogą pozwolić sobie na taki "luksus".
Związek tancerki i reżysera operowego od samego początku był szeroko komentowany, nazywany mezaliansem sztuki wysokiej ze sztuką niezbyt wysoką. Podobno jednak między "najzdolniejszą kielczanką" i oryginalnym artystą była tak wielka chemia, że żadne z nich nie zwracało uwagi na dzielące ich różnice. Treliński nazywał nawet Herbuś swoją muzą, a na wszystkich imprezach sprawiali wrażenie szczęśliwych i zakochanych. Jednak, jak twierdzą ich znajomi, reżyser musi poświęcać sporo czasu na... tłumaczeniu swojej ukochanej np. sztuk teatralnych, na które wspólnie chodzą.
_**Premiery, na których pojawia się z Mariuszem są dla niej stresujące**_ - mówi osoba cytowana przez tygodnik Takie jest życie. Edyta stara się odnaleźć w tym klimacie, ale to nie jej świat. Mariusz musi tłumaczyć jej spektakle, wyjaśniać niuanse oraz żarciki. Bywa, że cała sala wybucha śmiechem, po czym Mariusz tłumaczy Edycie, o co chodziło i dopiero po jego wyjaśnieniach ona uśmiecha się pod nosem.
Mamy jednak nadzieję, że wielka miłość pokona i takie przeszkody. W końcu Herbuś bierze teraz lekcje aktorstwa. Może to ich do siebie zbliży?