Po publikacji informacji o rzekomym telefonie posła Deputy z pokładu samolotu wiozącego Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska rozgorzała medialna wojna między dwójką dziennikarzy. Prowadząca Kropkę nad i wyraziła także dezaprobatę w sprawie ujawniania we Wproście (którego Lis jest naczelnym) szczegółów śledztwa – zeznań bliskich ofiar. Ujawnianie nie potwierdzonych danych ostro skrytykowała w Gazecie Wyborczej. Tomasz natychmiast odpowiedział koleżance z branży w rozmowie z Tok FM.
Olejnik uznała, że publikacja zeznań wdów po oficerach, którzy zginęli w katastrofie, to przekroczenie granicy dobrego smaku. Dziennikarka zaatakowała gazety Wprost oraz Nasz Dziennik:
Może naprawdę warto się zastanowić i pomyśleć, że wdowy, ojcowie, mężowie, bracia, siostry ofiar katastrofy są od siedmiu miesięcy w żałobie. Może warto tę żałobę uszanować. Każdy z nas może być kiedyś w podobnej sytuacji.
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedz Tomasza Lisa, który nie szczędzi jej złośliwości:
Nie jestem w stanie "polemizować" z empatią Moniki Olejnik, którą w pełnej krasie wyjawiła po 10 kwietnia na ekranach telewizorów. Po czym dodał:
Lepiej, żeby redaktor Olejnik jednak nie bawiła się w psychoanalityka i nie konsultując się z pacjentem nie mówiła, czy się zastanawiali, czy się nie zastanawiali, czy myśleli, czy nie myśleli, czy współczuli, czy nie współczuli, ponieważ nad opublikowaniem informacji X, Y i Z toczyła się bardzo długa dyskusja i zapewniam, że całej serii drastycznych informacji nie opublikowaliśmy. Właśnie dlatego, że uważaliśmy, że ze względu na wrażliwość krewnych zmarłych, informacje te nie powinny być opublikowane.
Po czyjej stronie jesteście? Uważacie, że Lis naprawdę przesadził?