Wczoraj pisaliśmy o ambitnym młodym aktorze, Mateuszu Kościukiewiczu, który zarzekał się, że nie chce wieść życia celebryty. 24-latek znany jest przede wszystkim z filmu Wszystko co kocham i _**Matka Teresa od kotów**_, za który dostał prestiżową nagrodę im. Zbigniewa Cybulskiego. Obiecał, że nie będzie pojawiał się w programach rozrywkowych:
Niestety, pojawił się już zamiast tego w kronice kryminalnej. Okazuje się, że Kościukiewicz ma na swoim koncie iście "celebrycki" epizod. Na początku października brał udział w tzw. "fuksówce", czyli otrzęsinach studentów pierwszego roku na PWST w Krakowie. Bawił się tak dobrze, że jego koledzy musieli wezwać policję, która z kolei odwiozła go do izby wytrzeźwień.
Policjanci dostali prośbę o interwencję w sprawie pijanego studenta. Gdy przyjechali, był spokojny. Zabrali go do izby wytrzeźwień. Wyszedł o godz. 6 rano - mówi Michał Kondzior z biura prasowego policji cytowany przez Polską Gazetę Krakowską, w której aktor występuje jako "Mateusz K."
Sam zainteresowany twierdzi, że nic się nie stało, a koledzy z 3. roku chyba nie zrozumieli jego intencji. Bo on przybył tam aby "zrobić performance":
Młodzi byli, spanikowali, bo przyszedł koleś, czyli ja, i udaje pijanego - tłumaczy. Z racji tego, co robię w życiu, imponuję młodym ludziom w środowisku teatralnym. Podczas performance'u miałem się obnażyć wewnętrznie, pokazać im, że jestem takim samym idiotą, jak oni, a nie Bóg wie kim. Chciałem pokazać im, że to oni są gwiazdami. Przerwano mi na samym wejściu. Nie wiem, co tak wystraszyło kolegów. To jakaś masakra. Wylądowałem na izbie, choć nie byłem pijany, miałem nieco ponad pół promila.
Rozumiecie coś z tego tłumaczenia?
Dodajmy jedynie, że Kościukiewicz, który po rocznym urlopie dziekańskim miał powrócić na PWST w październiku, do tej pory nie pojawił się na zajęciach.