Przemysław Saleta, który w towarzystwie dwóch kompanów, z których jednym był Adam Badziak, mąż Agnieszki Szulim, ostatnie kilka tygodni spędził na przemierzeniu motocyklem bezdroży Australii, wrócił już do kraju. I oczywiście bardzo mu zależy, by przekonac wszystkich, jak niebezpieczna to była wyprawa, taka dla prawdziwych twardzieli.
Żadne tam głaskanie kangurów czy zdjęcia z misiami koala, tylko ryzykowanie życia każdego dnia. Doniesienia o mrożących krew w żyłach sytuacjach docierały do nas już wcześniej, dzięki Agnieszce Szulim, która na bieżąco informowała opinię publiczną (zobacz: Saleta wpadł do rowu).
Okazuje się, że bywało znacznie gorzej: _**O mały włos nie straciłem głowy, kiedy przejeżdżając przez pole nie zauważyłem drutu kolczastego**_ - wyznaje w Fakcie wstrząśnięty bokser. Na szczęście skończyło się jedynie rozbitą szybą w motocyklu, a ja sam wylądowałem na ziemi.
To prawie jak podczas walki stulecia z Najmanem.