Weronika Marczuk znowu postanowiła pożalić się na swój ciężki los. Oczywiście w tabloidzie. Odkad z dnia na dzień z celebrytki stała się podejrzaną o korupcję Weroniką "żałuję, że nosi moje nazwisko" P. wyprowadzoną w kominiarce przez funcjonariuszy CBA, regularnie czyni tego rodzaju wyznania. Dzisiaj poskarżyła się tygodnikowi Gwiazdy, że przez te wszystkie nerwy nie może poślubić swojego chłopaka, Macieja Gołyźniaka.
Sytuacja, w której obecnie się znajduję, nie pozwalała raczej na snucie takich planów - żali się Marczuk. Lęk i niepewność niczego nie budują.
Na dodatek pogorszyła jej się sytuacja mieszkaniowa. Weronika żali się, że z braku pieniędzy musiała... wynająć swój dom.
Aktualnie podjęłam decyzję o wynajęciu domu na Ursynowie i przeprowadzce do mniejszego mieszkania - mówi zrozpaczona.
Każdemu życzymy takich "problemów" finansowych.
O swój upadek Weronika obwinia agenta Tomka, który stał się czarnym charakterem jej wydanej niedawno książki Chcę Być jak Agent.
Zapytałabym, czy jest z siebie zadowolony i jak może normalnie dalej żyć z tym, co zrobił mnie i innym swoim ofiarom - mówi Marczuk.
To dobra strategia. Weronika musi powtórzyć tę wersję jeszcze 100 razy i wszyscy uwierzą, że jest absolutnie niewinna. Jak oni mogli dać te 100 tysięcy w torbie Armaniego tak kryształowej kobiecie?