Deklaracje o tym, że rozwód Michała Wiśniewskiego i Ani Świątczak odbędzie się bez publicznego wywlekania brudów, można już spokojnie włożyć między bajki. Więcej - rozpoczęła się już regularna walka na wypowiedzi medialne, w których każda ze stron stara się jak najskuteczniej dokopać drugiej. Ostatnio Misiek stwierdził, że wszelkie działania jego byłej sprowadzają się do tego, aby utrzymać zainteresowanie swoją osobą (zobacz: Wiśniewski o atakach żony: "Musi się utrzymać na rynku"). We wczorajszym programie Między kuchnią a salonem Wiśniewska numer trzy odniosła się do jego słów.
_**Nie przypominam sobie, abym w którymkolwiek z wywiadów oczerniła Michała**_ - oświadczyła Ania. Zapytana o to, jak czuła się ze stałą obecnością kamer w ich wspólnym życiu, odpowiedziała "żartem": Źle się z tym czułam. Mnie przeszkadzało, że tych mediów jest tak dużo, w takich ilościach staje się to trucizną. Opcja, że kamera jest w mojej pomidorówce mnie nie bardzo odpowiada. Chociaż przyznaję, że pomidorówkę robię znakomitą i do tej kwestii mogę zaprosić kamery.
Co więcej, Ania stwierdziła, że zamierza się teraz skupić na swojej karierze i nagrać kolejną płytę. Zapowiada, że nie chce wykorzystywać swojego rozwodu do utrzymania popularności.
_**Nie sfotografuję się na okładce milcząca i ze łzą w oku, aby to sprzedać.**_
Na okładce może jeszcze nie, ale w programach telewizyjnych, jak widać - chętnie. Jak myślicie, skusi się jeszcze przed rozwodem, czy może tuż po?